W Strasburgu podczas sesji plenarnej europarlamentu w ramach debat nad przypadkami łamania praw człowieka, zasad demokracji i państwa prawa miała miejsce dyskusja nt. Iranu, w kontekście próby otrucia ponad 800 dziewcząt w wieku szkolnym z co najmniej 58 szkół w dziesięciu irańskich prowincjach i przypuszczeń, że stanowią one odpowiedź na wielomiesięczne, prowadzone przez kobiety protesty przeciwko irańskiemu reżimowi oraz przymusowemu zawoalowaniu, będące następstwem śmierci Mahsy Amini. Głos w dyskusji zabrał eurodeputowany Ryszard Czarnecki.

Czarnecki podkreślił, że ta debata jest bardzo potrzebna, o ile te ważne i ponad podziałami politycznymi słowa, które padły w jej trakcie, przerodzą się w czyny. Były wiceszef PE mówił, że przedstawiono szereg pomysłów na reakcję na te zdarzenia, jak odwołanie ambasadorów państw Zachodnich z Iranu, czy konieczność wysłania misji międzynarodowej, która by sprawdziła, co się tam dzieje. Europoseł PiS wyraził jednak wątpliwość, czy  władze w Teheranie wyrażą na to zgodę. "Ale jedno jest pewne - trzeba nie tylko o tym głośno mówić, ale trzeba przełożyć to, o czym słyszeliśmy w trakcie obchodów Międzynarodowego Dnia Kobiet od przedstawicielki Iranu na pewne konkretne działania Zachodu" – mówił Czarnecki podkreślając, że tylko język sankcji może być przez Iran zrozumiany. "Życzę, aby w niedalekiej przyszłości to kobieta stanęła na czele rządu Iranu - czy byłaby to Mirjam Rajavi, czy jakakolwiek inna. Byłby to policzek dla tych, którzy prześladują kobiety w Iranie" – zaznaczył.