Powrót do listy Następny artykuł Poprzedni artykuł

Eurodeputowani EKR: „W wolnej Europie nie ma miejsca na cenzurę”

8 lutego 2024 r.
Udostępnij

W Parlamencie Europejskim w Strasburgu miała miejsce debata pt. „Zwalczanie mowy nienawiści i dezinformacji: odpowiedzialność platform społecznościowych w rozumieniu aktu o usługach cyfrowych”. W dyskusji wypowiedzieli się europosłowie EKR Adam Bielan, Beata Mazurek, Kosma Złotowski, Elżbieta Kruk oraz Joachim Brudziński.

 

Adam Bielan zauważył, że żyjemy w erze niezwykle szybkiego rozwoju technologii cyfrowej, przede wszystkim Internetu, z którego to głównie większość obywateli, a na pewno zdecydowana większość młodych ludzi, czerpie dzisiaj informacje. Stwierdził, że stawia to przed nami duże wyzwania dotyczące w szczególności dezinformacji w przestrzeni internetowej. Polski polityk poinformował, że zdaje sobie sprawę z wagi tych zagrożeń, dlatego dokładnie rok temu, wspólnie z ministrami ds. cyfryzacji z Polski i Ukrainy, zorganizował w Parlamencie Europejskim dużą konferencję na temat rosyjskiej dezinformacji.

Eurodeputowany apelował, aby walcząc z patologiami „nie wylewać dziecka z kąpielą” i pamiętać, że fundamentem demokracji jest wolność słowa. „Wolności słowa musi towarzyszyć odpowiedzialność, stąd duża potrzeba edukacji obywateli, ale nie możemy doprowadzić do nieuzasadnionej cenzury lub ograniczenia wolności wypowiedzi” - przekonywał.  Poinformował, że opowiada się za jasnymi i spójnymi standardami moderowania wypowiedzi. „Jako współsprawozdawca aktu o usługach cyfrowych - tzw. DSA, walczyłem o to, żeby kreować bezpieczniejszy, bardziej przejrzysty Internet, tak aby nie dawać dużym platformom internetowym i mediom społecznościowym pretekstów do usuwania treści” - wskazywał Bielan. Zaapelował do eurodeputowanych, aby dobrych ustaleń uchwalonych w DSA nie wykorzystywać przeciwko wolności słowa. Polski polityk wyraził także zaniepokojenie niektórymi pomysłami rozważanymi przez część frakcji politycznych, a dotyczącymi odebrania anonimowości internautom. „Uważam, że to może doprowadzić do bardzo niebezpiecznej cenzury, a powtarzam, że wolność słowa jest wielką wartością w Internecie i wielką wartością w demokracji” - podsumował polityk.

 

Beata Mazurek mówiła, że w wolnej Europie nie ma miejsca na cenzurę. Wyraziła głębokie zaniepokojenie tendencją do narzucania ograniczeń wolności słowa pod płaszczykiem walki z nielegalnymi treściami w Internecie.

Eurodeputowana przypomniała, że koncepcja "mowy nienawiści" ma swoje korzenie w totalitarnych reżimach, takich jak Związek Sowiecki, gdzie służyła jako narzędzie uciszania opozycji politycznej. „Dziś widzimy, jak ten sam mechanizm jest wykorzystywany przez niektóre siły polityczne do eliminacji konkurencji i zdławienia dyskusji politycznej” - stwierdziła i poinformowała, że osobiście tego doświadczyła. „Mi oraz moim kolegom z EKR odebrano immunitet za to, że polubiliśmy post naszego ugrupowania politycznego w mediach społecznościowych, na którym w jasny sposób zobrazowano agresję i zagrożenia stwarzane przez nielegalnych imigrantów dla mieszkańców całej Unii Europejskiej” - odwołała się do swoich doświadczeń Beata Mazurek.

„Czy wyobrażacie sobie Państwo, że za polubienie wpisu, który atakuje wartości chrześcijańskie, konserwatywne, czy Kościół katolicki zostaje komuś w Parlamencie Europejskim odebrany immunitet?” - zastanawiała się eurodeputowana i stwierdziła, że nie doszłoby to takiej sytuacji, bo atak na te wartości jest w modzie dla europejskiej lewicy.

„Nie pozwólmy, aby wolność słowa została zdeptana przez europejskich neomarksistów, którzy chcą narzucić nam swoją wizję świata” - apelowała.

 

Kosma Złotowski mówił, że Internet stał się dzisiaj głównym miejscem debaty publicznej. „Media społecznościowe przestały być tylko źródłem rozrywki, ale stały się przestrzenią wyrażania poglądów, źródłem informacji oraz narzędziem komunikacji między politykami a obywatelami” - stwierdził.

Eurodeputowany zaznaczył, że nikt nie ma wątpliwości, że treści propagujące, czy nawołujące do łamania prawa powinny być usuwane. „Jednak pod pretekstem walki z tzw. mową nienawiści często mamy do czynienia ze zwalczaniem poglądów, opinii czy przekonań niezgodnych z narracją, jaką chce Europie narzucić lewica we wszystkich możliwych kwestiach - zaczynając od definicji rodziny, przez zagrożenia związane z nielegalną imigracją, aż po ochronę klimatu” - podzielił się obawami.

„Próba cenzurowania, czy ograniczenia wolności słowa to zawsze krok w kierunku osłabiania demokracji i wartości, na których się ona opiera” - przekonywał. Kosma Złotowski przekazał również, że w taki sposób zarządzają Internetem państwa autorytarne, usuwając i blokując treści niezgodne z główną linią ideologiczną władzy i dodał, że Unia Europejska nie może stosować podobnych metod.

 

Elżbieta Kruk stwierdziła, że „mowa nienawiści” to termin kontrowersyjny, niejednoznaczny, który może być interpretowany subiektywnie, a dodatkowo wpisany w kontekst polityczny. „Obserwujemy przypadki ograniczania przy jej użyciu podstawowych praw i wolności, w tym fundamentalnego prawa do swobodnej wypowiedzi i prawa do krytyki” - wskazała. Eurodeputowana zauważyła, że po upadku komunizmu, i jak się wydawało odejściu w niepamięć wszechobecnie towarzyszącej mu cenzury, powraca ona w jeszcze niebezpieczniejszej formie.

Polska polityk zastanawiała się, jaki cel realizują postulujący penalizację mowy nienawiści. W tym kontekście odwołała się do istniejących w kodeksach przepisów, które zapewniają ochronę osobom dotkniętym nienawiścią. Wyjaśniła, że przepisy te obejmują ochronę wszystkich, a więc także np. osoby z odmienną „orientacją seksualną”. „Chodzi więc nie o ochronę, a o stworzenie narzędzia do walki z przeciwnikami politycznymi, których chce się zdyskredytować” - nadmieniła.

Polska polityk zauważyła, że posługując się szlachetnymi hasłami wpływowe mniejszości polityczne dążą do tego, by reszta świata bała się mówić co myśli, nazywać rzeczy po imieniu, ujawniać niewygodne fakty. „Dzisiaj to nie mniejszości są zagrożone, ale swoboda debaty publicznej” - komentowała. Elżbieta Kruk za skandaliczne i symptomatyczne w tym zakresie uznała straszenie Twittera zakazem działania w Unii Europejskiej.

 

Joachim Brudziński przypomniał, że samo pojęcie mowy nienawiści powstało w Związku Sowieckim już w latach 40., kiedy to komuniści wykorzystywali je do walki ideologicznej z przeciwnikami politycznymi reżimu. "Widzimy, jak dziś po ten sowiecki wynalazek ochoczo sięga współczesna neomarksistowska lewica" – zauważył Brudziński przypominając,  niedawne głosowanie lewicowej większości za odebraniem immunitetu europosłom PiS za polubienie postu pokazującego prawdziwą sytuację związaną z agresją i przestępczymi działaniami nielegalnych migrantów. "Czy za chwilę standardem będzie wysyłanie do więzień ludzi, którzy powołują się w Internecie na prawo naturalne, czy chrześcijaństwo?" – zastanawiał się Brudziński zauważając, że już dziś w Europie toczą się procesy sądowe za cytowanie Biblii. "Walka z nienawiścią, hejtem, terroryzmem w Internecie nie może być przykrywką do walki z rozumem i zdrowym rozsądkiem" - apelował. Zdaniem polityka PiS jest to mechanizm, który nieuchronnie zmierza do zamykania ust przeciwnikom politycznym i który w oczywisty sposób ogranicza jedną z podstawowych wolności, jaką jest wolność słowa. "Dlatego w tej Izbie musi wybrzmieć bardzo mocno: »Stop dla cenzury w Internecie«" - podkreślił.

Z twittera