Konkludując, Grzegorz Tobiszowski stwierdził, że odnawialne źródła energii i elektryczny transport wymagają znacznie większej ilości surowców niż technologie konwencjonalne, a wydobycie i rafinacja tych surowców wiążą się z degradacją środowiska i ogromnymi emisjami gazów cieplarnianych - nie można więc mówić o w pełni "zielonej" energii. Zdaniem polskiego polityka Unia Europejska powinna zatem zredefiniować swoją politykę klimatyczną i zwolnić tempo transformacji, by nie “pompować” w sztuczny sposób popytu powodującego skokowy wzrost cen. Ponadto powinna odbudować rodzimy sektor wydobywczy, by w możliwie dużym stopniu pozyskiwać potrzebne surowce we własnym zakresie. Dodatkowo konieczne jest dywersyfikowanie kierunków importu, by nie dopuścić do uzależnienia od krajów niedemokratycznych, a także wymóg od eksporterów wyznaczenia i przestrzegania norm środowiskowych oraz bezwzględnego przestrzegania praw pracowniczych i praw człowieka. W opinii europosła PiS, Unia powinna wykorzystywać konwencjonalne źródła energii oparte na paliwach kopalnych rozwijając technologię, by była bardziej efektywna i proekologiczna, lecz przede wszystkim najpierw zbudować źródła energii zabezpieczające potrzeby Unii Europejskiej, a dopiero później likwidować energetykę opartą na paliwach kopalnych.
Eksperci ocenili ekonomiczne, polityczne i społeczne konsekwencje polityki klimatycznej UE. Na poparcie swoich tez przedstawili szereg naukowych analiz i danych odnoszących się do tego tematu. Do ich prezentacji odnieśli się eurodeputowani EKR.
Beata Kempa mówiła, że twarde dane przedstawione podczas dzisiejszej dyskusji przez ekspertów są jednoznaczne. "Ta swego rodzaju "religia klimatyczna" w starciu ze światem nauki nie jest w stanie się obronić" - stwierdziła. Eurodeputowana nawiązała do wspomnianej kwestii śladu węglowego zauważając, że z jednej strony jest parcie rzekomo na zieloną energię i czyste powietrze, ale jak wynika z analiz naukowych konsekwencje budowy turbin są katastrofalne dla środowiska. "To ja się pytam - po co ta transformacja?" – zastanawiała się. Jak stwierdziła, to nie jest właściwa droga do zatrzymania wzrostu temperatury na poziomie maksimum 1,5 st. C – co, jak mówiła, jest głównym celem polityki klimatycznej.
Ponadto Kempa poruszyła też kwestię własności przedsiębiorstw, które wydobywają wspomniane pierwiastki i metale rzadkie potrzebne do produkcji wszystkich "zielonych" elementów, przede wszystkim baterii, zauważając, że w większości należą do Rosjan. "Dlaczego więc uzależniamy się od dyktatora, który dyktuje warunki na całym świecie, nie tylko w dziedzinie energetyki, ale również w dziedzinie bezpieczeństwa żywnościowego?" – pytała polska eurodeputowana.
Beata Kempa mówiła także o problemie recyklingu zauważając, że kwestia ta dobitnie pokazuje w jakim kierunku idziemy. Wyjaśniła, że 51 proc. wydobycia węgla przypada na Chiny, a zaledwie1 proc. na Polskę. "A to Polsce jest dedykowana ta dyrektywa metanowa, która jest wyrokiem dla polskiego górnictwa" – stwierdziła. Eurodeputowana stwierdziła także, że wszystko zmierza do tego, że w UE nikogo nie będzie stać na samochody elektryczne, a Europa stanie się pozbawionym możliwości rozwoju skansenem.
Jak mówiła, że Chiny na realizację celów, które Europa stawia sobie do 2030 roku, daje sobie czas o 30 lat dłuższy. "Dziś idą za to pełną parą z wydobyciem, bo wiedzą, co dzieje się w geopolityce i że Europa nakłada sobie w tak krótkim czasie tak ambitne cele. Wiadomo, że chodzi tylko o gigantyczne pieniądze, które ktoś ma na tym zarobić" – skonkludowała.
Bogdan Rzońca stwierdził, że Unia Europejska i cała jej polityka klimatyczna opiera się de facto na realizowaniu interesów niektórych grup, a nie ochronie klimatu. Jak mówił, potwierdzają to działania rządzących UE, ale także niekonsekwencja w głosowaniach niektórych krajów. "Przykładowo Parlament przegłosował odrzucenie silników spalinowych do 2035 roku, ale jak niemieckie firmy policzyły, że nie sprzedadzą tylu samochodów, ile planowały w Chinach, to Niemcy zmieniły stanowisko w tej sprawie" - zauważył.
Europoseł PiS wspomniał także o tarciach między najsilniejszymi krajami UE i ich sprzecznymi interesami, jak np. w przypadku wspomnianych aut elektrycznych i wprowadzeniu paliw syntetycznych do samochodów.
"To jest ochrona interesów silnych krajów w Unii Europejskiej, natomiast słabsze kraje, z mniejszą możliwością nacisku na to, co się dzieje w lewicowo-liberalnej Unii Europejskiej - takie jak Polska - na tym cierpią. Europoseł wspomniał w tym kontekście dyrektywę metanową, która najmocniej uderza właśnie w Polskę. Jak mówił, to samo dotyczy dyrektywy o renowacji budynków, która także wiąże się z pakietem Fit for 55 i z pakietem związanym z ochroną środowiska i mocno obciąży kraje, takie jak Polska.
Beata Szydło stwierdziła: „Trzeba być ambitnym, trzeba mieć marzenia, bo dzięki temu zmienia się świat. Ale trzeba być też pragmatycznym i zadawać sobie pytanie: dlaczego mamy być ambitni i dokąd te marzenia i ambicje mają nas zaprowadzić?". Eurodeputowana mówiła, że w UE bardzo często słyszy się o ambitnej polityce, ale kiedy zaczyna się dyskusja o szczegółach, to bardzo często okazuje się, że te duże ambicje to po prostu duży biznes. „Oczywiście wyzwania związane z energetyką i ochroną klimatu, które stoją przed nami to fakty i nikt ich nie kwestionuje. My tylko upominamy się o to, by proponowane zmiany, miały na celu poprawę życia Europejczyków, a nie działanie wręcz odwrotne” - powiedziała.
Była premier przypomniała, że przez lata polityka uzależnienia Europy od Rosji była prowadzona bez żadnej refleksji, dopiero wojna na Ukrainie zmieniła optykę i konieczność podjęcia innych działań. „Jeżeli przyjęlibyśmy wszystkie forsowane przez UE propozycje Fransa Timmermansa, to skazalibyśmy Europę na niekonkurencyjność i pozbawienie jej atutów gospodarczych, a Europejczyków wpędzilibyśmy w biedę. Potrzebujemy rozsądnej, pragmatycznej dyskusji, która będzie mówiła zarówno o dobrych stronach, jak i zagrożeniach” - podkreśliła. Szydło przekonywała, że polski rząd chce rozmawiać o zielonej energii, ale jednocześnie z takiej dyskusji nie powinna być wyłączona energetyka jądrowa czy mądra, nowoczesna energetyka oparta na źródłach konwencjonalnych, bo to daje Unii gwarancje bezpieczeństwa energetycznego i konkurencyjności na rynku światowym. „Mam nadzieję, że rozsądna polityka energetyczna w Europie się obroni i za 10-15 lat nie będziemy skazani na kolejne debaty, które będą mówiły o konsekwencjach dzisiejszych, błędnych decyzji” - podsumowała polska polityk.