Powrót do listy Następny artykuł Poprzedni artykuł

“Ciemna strona Europejskiego Zielonego Ładu” - 7. Konferencja Silesia 2030 w Parlamencie Europejskim

22 marca 2023 r.
Udostępnij

Dziś w Brukseli miała miejsce 7. edycja organizowanej od 4 lat Konferencji Silesia 2030 pt. “Ciemna strona Europejskiego Zielonego Ładu”. W wydarzeniu zorganizowanym przez europosła PiS Grzegorza Tobiszowskiego udział wzięli prezes Polskiej Grupy Górniczej i Europejskiego Stowarzyszenia Węgla Kamiennego i Brunatnego Euracoal dr Tomasz Rogala, sekretarz naukowy Głównego Instytutu Górnictwa (GIG) prof. Adam Smoliński oraz licznie zgromadzeni eurodeputowani. Tematem konferencji były często pomijane w debacie publicznej negatywne aspekty polityki klimatycznej takie jak uzależnienie surowcowe od krajów niedemokratycznych oraz skażenie środowiska i emisje gazów cieplarnianych w związku z produkcją surowców koniecznych do źródeł odnawialnych i transportu elektrycznego poza obszarem UE.    

 

Grzegorz Tobiszowski przypomniał, że inicjatywy, takie jak Zielony Ład, Fit for 55, REPowerEU realizują politykę UE zmierzającą do osiągnięcia neutralności klimatycznej - czyli zerowych emisji gazów cieplarnianych - do 2050 roku. "W idei to ochrona klimatu, wzrostu konkurencyjności unijnej gospodarki, poprawa jakości życia. W teorii to wszystko wygląda wspaniale. A praktyka?" – zastanawiał się polski polityk. Jak zaznaczył, ten skokowy rozwój źródeł odnawialnych, elektryfikacja transportu itd. wymaga ogromnych ilości surowców. I nie są to - jak w czasie rewolucji przemysłowej - węgiel i stal, lecz miedź, kobalt, lit, nikiel i metale ziem rzadkich.

 

Eurodeputowany zaznaczył, że wydobycie i rafinacja tych surowców wiąże się z degradacją środowiska, wielkimi emisjami i użyciem ogromnych ilości wody, dlatego też nie wykonuje się tego na terenie Unii Europejskiej, a UE bazuje na imporcie. Tobiszowski wskazał, że europejski postęp boleśnie odczuwają biedne obszary Afryki, Ameryki Południowej, czy Azji. Jak wyjaśnił, toksyczne ścieki z produkcji pierwiastków rzadkich wpuszczane są do rzek, powodując skażenie całych regionów, a w kopalniach odkrywkowych drążone są wykopy wielkości miast. Zauważył także, że energia potrzebna do produkcji surowców pozyskiwana jest z węgla spalanego bez jakichkolwiek norm środowiskowych. "Światowe zużycie węgla wciąż rośnie. Komisja Europejska chwali się malejącymi emisjami na terenie Wspólnoty, tymczasem globalne emisje wciąż rosną, między innymi dlatego, by zaspokoić potrzeby unijnej transformacji" – mówił europoseł podkreślając, że "klimat jest jeden dla całej planety", a przesunięcie emisji poza obszar UE nie rozwiązuje problemu, lecz jeszcze go pogłębia.

 

Tobiszowski mówił również o konsekwencjach transformacji dla zdrowia ludzkiego, wskazując, że tylko kilka procent elektrośmieci jest należycie recyklingowanych, reszta trafia do tzw. krajów trzeciego świata, gdzie tworzone są gigantyczne wysypiska, a ludzie, także dzieci, odzyskujący z nich surowce chorują i umierają zatruci toksynami. Ponadto europoseł wspomniał o niewolniczej, w skrajnie trudnych warunkach, bez podstawowych praw pracowniczych pracy afrykańskich górników w kopalniach często należących do chińskich właścicieli.

 

W temacie bezpieczeństwa Tobiszowski zauważył, że Unia Europejska jest w 100 proc. uzależniona od dostaw metali ziem rzadkich. Jak mówił, 90 proc. tych pierwiastków pochodzi z Chin. 100 proc. sięga również uzależnienie od importu litu i magnezu, a 90 proc. kobaltu i boksytu. Europoseł mówił, że Unia Europejska po wybuchu wojny na Ukrainie boleśnie odczuła 40-procentowe uzależnienie od paliw z Rosji, a Zielony Ład Unii Europejskiej powoduje całkowite uzależnienie od takich krajów jak Chiny, Indonezja czy Demokratyczna Republika Konga. "To niezwykle niebezpieczne zjawisko, grożące załamaniem się całej polityki klimatycznej w przypadku zerwania łańcuchów dostaw" – podkreślił.

 

Mówiąc o skutkach dla gospodarki, polski eurodeputowany stwierdził, że planowane zmiany w obszarze energetyki odnawialnej i transportu elektrycznego wymagać będą ogromnych ilości surowców. Zauważył, że przykładowo do produkcji osobowego samochodu spalinowego zużywa się około 30 kilogramów surowców mineralnych, a z kolei samochód elektryczny wymaga ich ponad 200 kilogramów. "To samo dotyczy budowy turbiny wiatrowej o mocy 1 megawata na lądzie - wymaga około 10 ton surowców mineralnych, na morzu 15 ton. Do tego dochodzą setki ton stali, betonu i tworzyw sztucznych. Tylko w latach 2022-2026 na terenie Unii powstać ma 116 GW mocy wiatrowych czyli 116 tysięcy MW. 1 MW mocy zainstalowanej fotowoltaiki w technologii ogniw krzemowych wymaga niemal 4 ton krzemu i 3 ton miedzi" – wskazał.

 

Tobiszowski podkreślił, że ogromny popyt na te surowce winduje ich ceny czyniąc transformację coraz bardziej kosztowną. Mówił, że od 2021 roku cena litu wzrosła piętnastokrotnie, a w ciągu zaledwie trzech ostatnich lat wielokrotnie wzrosła też cena metali ziem rzadkich - np. terbu o 630 proc., a neodymu o 330 proc.


"Eksperci nie mają wątpliwości, że te zwyżki w dużej mierze są skutkiem ogłaszania kolejnych planów związanych z Europejskim Zielonym Ładem. Komisja Europejska przewiduje, że do 2050 roku popyt na takie pierwiastki jak prazeodym, dysproz czy terb wzrośnie o 2200 proc. Szacuje się, że przy takim wzroście popytu na surowce i spowodowanym tym wzroście ich cen, w 2035 roku samochód elektryczny średnio będzie kosztował około 65 tysięcy euro. W 2020 roku cena ta wynosiła ok. 26 tys euro" – przekazał eurodeputowany.

 

Konkludując, Grzegorz Tobiszowski stwierdził, że odnawialne źródła energii i elektryczny transport wymagają znacznie większej ilości surowców niż technologie konwencjonalne, a wydobycie i rafinacja tych surowców wiążą się z degradacją środowiska i ogromnymi emisjami gazów cieplarnianych - nie można więc mówić o w pełni "zielonej" energii. Zdaniem polskiego polityka Unia Europejska powinna zatem zredefiniować swoją politykę klimatyczną i zwolnić tempo transformacji, by nie “pompować” w sztuczny sposób popytu powodującego skokowy wzrost cen. Ponadto powinna odbudować rodzimy sektor wydobywczy, by w możliwie dużym stopniu pozyskiwać potrzebne surowce we własnym zakresie. Dodatkowo konieczne jest dywersyfikowanie kierunków importu, by nie dopuścić do uzależnienia od krajów niedemokratycznych, a także wymóg od eksporterów wyznaczenia i przestrzegania norm środowiskowych oraz bezwzględnego przestrzegania praw pracowniczych i praw człowieka. W opinii europosła PiS, Unia powinna wykorzystywać konwencjonalne źródła energii oparte na paliwach kopalnych rozwijając technologię, by była bardziej efektywna i proekologiczna, lecz przede wszystkim najpierw zbudować źródła energii zabezpieczające potrzeby Unii Europejskiej, a dopiero później likwidować energetykę opartą na paliwach kopalnych.

 

Eksperci ocenili ekonomiczne, polityczne i społeczne konsekwencje polityki klimatycznej UE. Na poparcie swoich tez przedstawili szereg naukowych analiz i danych odnoszących się do tego tematu. Do ich prezentacji odnieśli się eurodeputowani EKR.

 

Beata Kempa mówiła, że twarde dane przedstawione podczas dzisiejszej dyskusji przez ekspertów są jednoznaczne. "Ta swego rodzaju "religia klimatyczna" w starciu ze światem nauki nie jest w stanie się obronić" - stwierdziła. Eurodeputowana nawiązała do wspomnianej kwestii śladu węglowego zauważając, że z jednej strony jest parcie rzekomo na zieloną energię i czyste powietrze, ale jak wynika z analiz naukowych konsekwencje budowy turbin są katastrofalne dla środowiska. "To ja się pytam - po co ta transformacja?" – zastanawiała się. Jak stwierdziła, to nie jest właściwa droga do zatrzymania wzrostu temperatury na poziomie maksimum 1,5 st. C – co, jak mówiła, jest głównym celem polityki klimatycznej.

Ponadto Kempa poruszyła też kwestię własności przedsiębiorstw, które wydobywają wspomniane  pierwiastki i metale rzadkie potrzebne do produkcji wszystkich "zielonych" elementów, przede wszystkim baterii, zauważając, że w większości należą do Rosjan. "Dlaczego więc uzależniamy się od dyktatora, który dyktuje warunki na całym świecie, nie tylko w dziedzinie energetyki, ale również w dziedzinie bezpieczeństwa żywnościowego?" – pytała polska eurodeputowana.

Beata Kempa mówiła także o problemie recyklingu zauważając, że kwestia ta dobitnie pokazuje w jakim kierunku idziemy. Wyjaśniła, że 51 proc. wydobycia węgla przypada na Chiny, a zaledwie1 proc. na Polskę. "A to Polsce jest dedykowana ta dyrektywa metanowa, która jest wyrokiem dla polskiego górnictwa" – stwierdziła. Eurodeputowana stwierdziła także, że wszystko zmierza do tego, że w UE nikogo nie będzie stać na samochody elektryczne, a Europa stanie się pozbawionym możliwości rozwoju skansenem.

Jak mówiła, że Chiny na realizację celów, które Europa stawia sobie do 2030 roku, daje sobie czas o 30 lat dłuższy. "Dziś idą za to pełną parą z wydobyciem, bo wiedzą, co dzieje się w geopolityce i że Europa nakłada sobie w tak krótkim czasie tak ambitne cele. Wiadomo, że chodzi tylko o gigantyczne pieniądze, które ktoś ma na tym zarobić" – skonkludowała.

 

Bogdan Rzońca stwierdził, że Unia Europejska i cała jej polityka klimatyczna opiera się de facto na realizowaniu interesów niektórych grup, a nie ochronie klimatu. Jak mówił, potwierdzają to działania rządzących UE,  ale także niekonsekwencja w głosowaniach niektórych krajów. "Przykładowo Parlament przegłosował odrzucenie silników spalinowych do 2035 roku, ale jak niemieckie firmy policzyły, że nie sprzedadzą tylu samochodów, ile planowały w Chinach, to Niemcy zmieniły stanowisko w tej sprawie" - zauważył.

Europoseł PiS wspomniał także o tarciach między najsilniejszymi krajami UE i ich sprzecznymi interesami, jak np. w przypadku wspomnianych aut elektrycznych i wprowadzeniu paliw syntetycznych do samochodów.

"To jest ochrona interesów silnych krajów w Unii Europejskiej, natomiast słabsze kraje, z mniejszą możliwością nacisku na to, co się dzieje w lewicowo-liberalnej Unii Europejskiej - takie jak Polska - na tym cierpią. Europoseł wspomniał w tym kontekście dyrektywę metanową, która najmocniej uderza właśnie w Polskę. Jak mówił, to samo dotyczy dyrektywy o renowacji budynków, która także wiąże się z pakietem Fit for 55 i z pakietem związanym z ochroną środowiska i mocno obciąży kraje, takie jak Polska.

 

Beata Szydło stwierdziła: „Trzeba być ambitnym, trzeba mieć marzenia, bo dzięki temu zmienia się świat. Ale trzeba być też pragmatycznym i zadawać sobie pytanie: dlaczego mamy być ambitni i dokąd te marzenia i ambicje mają nas zaprowadzić?". Eurodeputowana mówiła, że w UE bardzo często słyszy się o ambitnej polityce, ale kiedy zaczyna się dyskusja o szczegółach, to bardzo często okazuje się, że te duże ambicje to po prostu duży biznes. „Oczywiście wyzwania związane z energetyką i ochroną klimatu, które stoją przed nami to fakty i nikt ich nie kwestionuje. My tylko upominamy się o to, by proponowane zmiany, miały na celu poprawę życia Europejczyków, a nie działanie wręcz odwrotne” - powiedziała.

 

Była premier przypomniała, że przez lata polityka uzależnienia Europy od Rosji była prowadzona bez żadnej refleksji, dopiero wojna na Ukrainie zmieniła optykę i konieczność podjęcia innych działań. „Jeżeli przyjęlibyśmy wszystkie forsowane przez UE propozycje Fransa Timmermansa, to skazalibyśmy Europę na niekonkurencyjność i pozbawienie jej atutów gospodarczych, a Europejczyków wpędzilibyśmy w biedę. Potrzebujemy rozsądnej, pragmatycznej dyskusji, która będzie mówiła zarówno o dobrych stronach, jak i zagrożeniach” - podkreśliła. Szydło przekonywała, że polski rząd chce rozmawiać o zielonej energii, ale jednocześnie z takiej dyskusji nie powinna być wyłączona energetyka jądrowa czy mądra, nowoczesna energetyka oparta na źródłach konwencjonalnych, bo to daje Unii gwarancje bezpieczeństwa energetycznego i konkurencyjności na rynku światowym. „Mam nadzieję, że rozsądna polityka energetyczna w Europie się obroni i za 10-15 lat nie będziemy skazani na kolejne debaty, które będą mówiły o konsekwencjach dzisiejszych, błędnych decyzji” - podsumowała polska polityk. 

Galeria zdjęć

Z twittera