Powrót do listy Następny artykuł Poprzedni artykuł

Beata Kempa nt. przystąpienia UE do Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej

15 lutego 2023 r.
Udostępnij

W Strasburgu, podczas trwającej sesji plenarnej europarlamentu, miała miejsce debata i głosowanie nad sprawozdaniem dotyczącym przystąpienia UE do Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Głos w dyskusji zabrała eurodeputowana EKR Beata Kempa.

 

Beata Kempa podkreśliła z pełną stanowczością, że nie ma zgody na przemoc wobec kobiet. "Nic jej nie uzasadnia i nie ma żadnego dla niej usprawiedliwienia!" – zaznaczyła. Jak zauważyła eurodeputowana, dzisiaj taka przemoc nie ma charakteru jedynie fizycznego, lecz często przybiera także formę przemocy psychicznej, opartej na wyszydzaniu np. za wygląd, poglądy czy każdą słabość, która jest zwykłą, ludzką, naturalną cechą. 

Kempa stwierdziła, że europejska lewica wpadła we własne ideologiczne pułapki. Z pozoru walczy z przemocą wobec kobiet, lecz gdy spojrzy się w statystyki, to jasno widać, że w państwach rządzonych przez lewicę kwestia ochrony ofiar przemocy wcale nie jest wyższa. 

"Tymczasem w kraju, który tak ochoczo atakujecie - w Polsce, od 2020 roku wprowadziliśmy rewolucyjne narzędzia do walki z przemocą domową" – mówiła. Kempa wskazała, że Polska według nieżelaznych rankingów znajduje się dziś w gronie państw o najwyższym standardzie ochrony kobiet, "a przemocowcy w ciągu jednej godziny są usuwani z domu". Mówiła, że polski Sejm pracuje nad nowelizacją ustawy, która gwarantuje kompletny pakiet ochrony kobiet będących ofiarami nękania w miejscach publicznych i w sieci. "Uwolniliśmy od przemocy od czasu działania tych przepisów około dziesięciu tysięcy rodzin. Tak działa konserwatywny rząd. Można brać z tego przykład" – podkreśliła.

 

Polska delegacja w EKR w dzisiejszym głosowaniu nie poparła propozycji sprawozdania. Nasze zastrzeżenia dotyczą m.in. sprzeciwu wobec występowania przez UE jako państwo przy podpisywaniu coraz większej liczby umów międzynarodowych. Po pierwsze, Unia Europejska nie jest „państwem”, a dyplomatyczno-gospodarczym związkiem politycznym autonomicznych, zróżnicowanych kulturowo i historycznie, niezależnych od siebie państw członkowskich, które współpracują ze sobą w quasi-federalnym ustroju.

Po drugie, pomimo fundamentalnych założeń funkcjonowania Unii Europejskiej zgodnie z przepisami zawartymi w Traktatach, w Europie od wielu lat występuje polityczny trend poparty głosami większości (zwłaszcza w Parlamencie), aby przenosić na poziom UE coraz więcej kompetencji, kosztem autonomiczności państw członkowskich – dotyczy to praktycznie wszystkich dziedzin życia; od edukacji, systemu sprawiedliwości, czy służby zdrowia, aż po nawet kwestie światopoglądowe. Każda próba dążenia do coraz bardziej pogłębiającej się idei federalizacji Unii Europejskiej, jest precedensem prawnym, który przybliża nas do przyszłości, w której zarówno prawo, kultura i światopogląd jest kreowany, definiowany i zunifikowany na poziome całego UE – niezależnie od dzielących indywidualne państwa członkowskie różnic.

Wątpliwości budzi również interpretacja przez Parlament skutków tej Konwencji. Przykładowo Konwencja Stambulska w żaden sposób nie mówi o aborcji, lecz w projekcie sprawozdania PE stwierdza jednak, że odmawianie dostępu do „bezpiecznej i legalnej aborcji” jest formą przemocy ze względu na płeć.

Z twittera